Польский язык с Генриком Сенкевичем 89 страница

“Dopędzą do domu, siędą na konie i będą mnie ścigali” — myślała Basia.

Pocieszało ją tylko to, że konie dobrze idą i że od miejsca, w którym spotkała owych ludzi, do chutoru było dość daleko.

“Nim dojdą do chaty, nim konie wyprowadzą, ja tak jadąc będę od nich w mili albo we dwóch.”

Istotnie tak było. Ale gdy upłynęło kilka godzin i Basia przekonawszy się, że nie jest ściganą, zwolniła biegu, wielki przestrach, wielkie pognębienie opanowały jej serce, a do oczu cisnęły się przemocą łzy.

Spotkanie owo nauczyło ją, czym są ludzie w tych stronach i czego można się było od nich spodziewać. Wprawdzie nie było to dla niej niespodziane. I z własnego doświadczenia, i z opowiadań chreptiowskich wiedziała, że dawni spokojni osadnicy albo wynieśli się z tych pustyń, albo ich wojna pożarła, ci zaś, co pozostali, żyjąc w ustawicznych trwogach wojennych, wśród okropnej zawieruchy domowej i tatarskich napadów, w stosunkach, w których człowiek człowiekowi był wilkiem, bez kościołów, wiary, bez innych przykładów, jak przykłady mordu i pożogi, nie znając innego prawa nad pięść, wyzbyli się wszelkich uczuć ludzkich i zdziczeli na podobieństwo zwierza leśnego. Basia wiedziała o tym dobrze; jednakże człowiek samotny, w pustyniach zabłąkany, w ucisku od głodu i chłodu zostający, mimowiednie przede wszystkim od pokrewnych sobie istot pomocy wygląda. Tak i ona ujrzawszy ów dym, siedlisko ludzkie oznaczający, mimowiednie, idąc za pierwszym porywem serca, chciała tam biec, imieniem boskim mieszkańców przywitać i pod ich dachem zmęczoną głowę przytulić. Tymczasem okrutna rzeczywistość wyszczerzyła zaraz na nią zęby jak zły pies; dlatego serce jej wezbrało goryczą i łzy żalu a zawodu napłynęły do oczu.

“Znikąd pomocy, jedno od Boga (неоткуда помощи /ждать/, только от Бога) — pomyślała (подумала /она/) — bogdaj mi już ludzi nie napotkać (дай Бог мне уж людей не встретить)."

Po czym jęła rozważać (после чего начала размышлять), czemu ów chłop począł udawać przepiórkę (почему тот мужик начал подражать перепелке); niechybnie w pobliżu byli jeszcze jacyś ludzie (возможно, поблизости были еще какие-то люди) i ów przywołać ich pragnął (и он подозвать их пытался). Przyszło jej do głowy (пришло ей в голову), że jest na szlaku zbójów (что находится на дороге разбойников), którzy wyparci z jarów nadrzecznych (которые, выгнанные из яров прибрежных), widocznie schronili się do puszcz (видимо, укрылись в пущах), głębiej w kraju leżących (глубоко в краю лежащих), w których sąsiedztwo szerokich stepów (в которых соседство широких степей) zapewniało im większe bezpieczeństwo (обеспечивало им бóльшую безопасность) i łatwiejszą w potrzebie ucieczkę (и бóльшую легкость при необходимости бегства).

“Ale co będzie (но что будет) — pytała Basia (спрашивала Бася) — gdy ich spotkam kilku lub kilkunastu (если их встречу нескольких или несколько десятков)? Muszkiet — to jeden, dwie krócice — to dwóch (мушкет — это один, два пистолета — это двоих), szabla — niechby dwóch jeszcze (сабля — пусть двоих еще), jeśli jednak będzie ich więcej, zginę straszną śmiercią (если, однако, будет их больше, погибну страшной смертью).”

I o ile poprzednio (и насколько раньше), wśród nocy i jej trwóg, życzyła sobie (среди ночи и своих тревог желала себе), by dzień uczynił się jak najprędzej (чтобы день наступил как /можно/ скорее), tak teraz z tęsknotą wyglądała pomroki (так теперь с тоской высматривала сумерки), która mogła skryć ją łatwiej przed złymi oczyma (которые могли скрыть ее легче от злых глаз).

Dwakroć jeszcze w czasie wytrwałej jazdy (дважды еще во время безостановочной скачки) zdarzyło jej się przejeżdżać w pobliżu ludzi (случалось ей проезжать поблизости людей). Raz ujrzała na skraju wysokiej równi kilkanaście chat (раз увидала на краю высокой равнины несколько десятков хат). Może nawet nie mieszkali w nich zbóje z rzemiosła (может, даже не жили в них разбойники по ремеслу), ale wolała je minąć skokiem (но /Бася/ предпочла их миновать галопом), wiedząc, że i wieśniacy niewiele są lepsi od zbójów (зная, что крестьяне немногим лучше разбойников); drugi raz do uszu jej doszedł odgłos siekier rąbiących drzewo (второй раз до ушей ее дошел отзвук топоров, рубящих дерево).

Upragniona noc okryła wreszcie ziemię (желанная ночь накрыла, наконец, землю). Basia tak już była znużona (Бася такая уже была уставшая), że gdy dostała się na goły, nie obrośnięty lasem step (что когда попала в голую, не заросшую лесом степь), rzekła sobie (сказала себе):

“Znikąd pomocy, jedno od Boga — pomyślała — bogdaj mi już ludzi nie napotkać."

Po czym jęła rozważać, czemu ów chłop począł udawać przepiórkę; niechybnie w pobliżu byli jeszcze jacyś ludzie i ów przywołać ich pragnął. Przyszło jej do głowy, że jest na szlaku zbójów, którzy wyparci z jarów nadrzecznych, widocznie schronili się do puszcz, głębiej w kraju leżących, w których sąsiedztwo szerokich stepów zapewniało im większe bezpieczeństwo i łatwiejszą w potrzebie ucieczkę.

“Ale co będzie — pytała Basia — gdy ich spotkam kilku lub kilkunastu? Muszkiet — to jeden, dwie krócice — to dwóch, szabla — niechby dwóch jeszcze, jeśli jednak będzie ich więcej, zginę straszną śmiercią.”

I o ile poprzednio, wśród nocy i jej trwóg, życzyła sobie, by dzień uczynił się jak najprędzej, tak teraz z tęsknotą wyglądała pomroki, która mogła skryć ją łatwiej przed złymi oczyma.

Dwakroć jeszcze w czasie wytrwałej jazdy zdarzyło jej się przejeżdżać w pobliżu ludzi. Raz ujrzała na skraju wysokiej równi kilkanaście chat. Może nawet nie mieszkali w nich zbóje z rzemiosła, ale wolała je minąć skokiem, wiedząc, że i wieśniacy niewiele są lepsi od zbójów; drugi raz do uszu jej doszedł odgłos siekier rąbiących drzewo.

Upragniona noc okryła wreszcie ziemię. Basia tak już była znużona, że gdy dostała się na goły, nie obrośnięty lasem step, rzekła sobie:

“Tu nie rozbiję się o drzewa, za czym usnę teraz (тут не разобьюсь о деревья, если усну сейчас), choćbym miała i zmarznąć (хоть бы и должна замерзнуть).”

Gdy przymykała już oczy (когда уже закрывала глаза), zdało jej się, że hen (показалось ей, что там), w oddali (вдалеке), na białym śniegu widzi kilka czarnych punktów (на белом снегу видит несколько черных точек), które poruszają się w różnych kierunkach (которые двигались в разных направлениях). Przez chwilę jeszcze przezwyciężyła sen (минуту еще пересиливала сон). — To pewnie wilki (это, наверное, волки)! — mruknęła z cicha (буркнула тихо).

Nim jednak przejechała kilkadziesiąt kroków (прежде чем, однако, проехала несколько десятков шагов), owe punkta znikły (эти точки исчезли), więc usnęła zaraz tak mocno (поэтому уснула тотчас же так крепко), że zbudziła się dopiero (что проснулась только /тогда/), gdy bachmat Azjów, na którym siedziała, zarżał pod nią (когда бахмат Азьи, на котором сидела, заржал под ней).

Basia obejrzała się wkoło (Бася оглянулась вокруг): była na skraju lasu (была /она/ на опушке леса) i zbudziła się w porę (и проснулась вовремя), inaczej bowiem mogłaby się rozbić o drzewo (иначе потому что могла бы разбиться о дерево).

Nagle spostrzegła, że drugiego konia nie masz przy niej (вдруг заметила, что второго коня нет при ней).

— Co się stało (что случилось)? — zawołała z trwogą wielką (закричала с тревогой огромной).

Stała się jednak rzecz bardzo prosta (случилась, однако, вещь очень простая): oto Basia uwiązała wprawdzie lejce od uzdy dzianeta do kuli kulbaki (вот Бася привязала, правда, поводья от узды скакуна к луке седла), na której siedziała sama (на котором сидела сама), ale skostniałe ręce źle jej posłużyły (но окоченевшие руки плохо ее слушались) i nie zdołały zadzierzgnąć silnie węzła (и не смогли затянуть сильно узел); następnie lejce rozwiązały się (далее поводья развязались) i znużony koń został (и утомленный конь остался), by szukać karmu pod śniegiem lub położyć się (чтобы поискать корму под снегом или прилечь).

“Tu nie rozbiję się o drzewa, za czym usnę teraz, choćbym miała i zmarznąć.”

Gdy przymykała już oczy, zdało jej się, że hen, w oddali, na białym śniegu widzi kilka czarnych punktów, które poruszają się w różnych kierunkach. Przez chwilę jeszcze przezwyciężyła sen. — To pewnie wilki! — mruknęła z cicha.

Nim jednak przejechała kilkadziesiąt kroków, owe punkta znikły, więc usnęła zaraz tak mocno, że zbudziła się dopiero, gdy bachmat Azjów, na którym siedziała, zarżał pod nią.

Basia obejrzała się wkoło: była na skraju lasu i zbudziła się w porę, inaczej bowiem mogłaby się rozbić o drzewo.

Nagle spostrzegła, że drugiego konia nie masz przy niej.

— Co się stało? — zawołała z trwogą wielką.

Stała się jednak rzecz bardzo prosta: oto Basia uwiązała wprawdzie lejce od uzdy dzianeta do kuli kulbaki, na której siedziała sama, ale skostniałe ręce źle jej posłużyły i nie zdołały zadzierzgnąć silnie węzła; następnie lejce rozwiązały się i znużony koń został, by szukać karmu pod śniegiem lub położyć się.

Na szczęście Basia miała krócicę nie w olstrach (на счастье, Бася имела пистолеты не в кобурах), ale za pasem (но за поясом); róg z prochem i woreczek z resztką siemienia także były przy niej (рог с порохом и мешочек с остатками семени также были при ней). Ostatecznie nieszczęście nie było zbyt straszne (в итоге несчастье не было слишком страшным), bo bachmat Azjów, jeśli nawet ustępował w szybkości dzianetowi (поскольку бахмат Азьи, если даже уступал в скорости скакуну), to natomiast niezawodnie przewyższał go wytrwałością na trud i zimno (то зато несомненно превосходил его в выносливости на труд и холод). Jednakże Baśce żal się zrobiło ulubionego rumaka (однако же Басе жаль стало любимого коня) i w pierwszej chwili postanowiła go odszukać (и в первую минуту /она/ решила его отыскать).

Zdziwiło ją to jednak (удивило ее то, однако), gdy obejrzawszy się na step (/что/ когда оглянулась на степь), nie ujrzała go wcale (не увидала его вообще), choć noc była nadzwyczaj widna (хоть ночь была чрезвычайно светлая).

“Pozostać pozostał (отстать отстал) — pomyślała (подумала) — nie popędził z pewnością naprzód (не помчался, с уверенностью /можно сказать/, вперед), ale musiał się położyć w jakimś wgłębieniu i dlatego go nie widzę (но должен /был/ лечь в каком-нибудь углублении = ложбинке).”

Bachmat zarżał drugi raz (бахмат заржал во второй раз), przy czym zatrząsł się jakoś i uszy położył na karku (при чем затрясся как-то и уши положил на шею = прижал), lecz od strony stepu odpowiedziało mu milczenie (но со стороны степи ответом было молчание).

“Pojadę, poszukam (поеду, поищу)!” — rzekła Basia (сказала Бася).

I już zwróciła konia (и уже повернула коня), gdy naraz niespodziewana trwoga schwyciła ją (когда тотчас неожиданная тревога охватила ее), zupełnie jakby głos ludzki zawołał (совсем словно голос человеческий закричал):

“Basiu, nie wracaj (Бася, не возвращайся)!”

Na szczęście Basia miała krócicę nie w olstrach, ale za pasem; róg z prochem i woreczek z resztką siemienia także były przy niej. Ostatecznie nieszczęście nie było zbyt straszne, bo bachmat Azjów, jeśli nawet ustępował w szybkości dzianetowi, to natomiast niezawodnie przewyższał go wytrwałością na trud i zimno. Jednakże Baśce żal się zrobiło ulubionego rumaka i w pierwszej chwili postanowiła go odszukać.

Zdziwiło ją to jednak, gdy obejrzawszy się na step, nie ujrzała go wcale, choć noc była nadzwyczaj widna.

“Pozostać pozostał — pomyślała — nie popędził z pewnością naprzód, ale musiał się położyć w jakimś wgłębieniu i dlatego go nie widzę.”

Bachmat zarżał drugi raz, przy czym zatrząsł się jakoś i uszy położył na karku, lecz od strony stepu odpowiedziało mu milczenie.

“Pojadę, poszukam!” — rzekła Basia. I już zwróciła konia, gdy naraz niespodziewana trwoga schwyciła ją, zupełnie jakby głos ludzki zawołał:

“Basiu, nie wracaj!”

Jakoż w tej chwili ciszę zmąciły inne złowróżbne głosy (как-то в ту минуту тишину нарушили иные зловещие звуки), bliskie, a wychodzące niby spod ziemi (близкие, выходящие словно из-под земли): były to wycia, charkotania, skomlenia, jęki, wreszcie kwik okropny, krótki, urwany (было это вой, хрипенье, скулеж, стоны, наконец, визг ужасный, короткий, оборванный)... Było to wszystko tym straszniejsze (было это все тем страшнее), że na stepie nic nie było widać (что в степи ничего не было видно). Basię zimny pot oblał od stóp do głowy (Басю холодный пот облил с ног до головы), a z jej zsiniałych warg wyrwał się okrzyk (а с ее посиневших губ сорвался крик):

— Co to jest (что это)? co się dzieje (что происходит: «что делается»)?

Odgadła wprawdzie od razu (отгадала, правда, сразу), że wilki zarzynają jej konia (что волки загрызают ее коня), lecz nie mogła zrozumieć, dlaczego tego nie widzi (но не могла понять, почему этого не видит), kiedy — sądząc po odgłosach — działo się to nie dalej jak o jakie pięćset kroków od niej (если — судя по отзвукам — происходило это не дальше, чем в каких-нибудь пятистах шагах от нее).

Nie czas jednak było lecieć na ratunek (не время было, однако, лететь на спасение), bo koń musiał być już rozszarpany (ибо конь должен был быть уже загрызенным = коня уже наверняка загрызли), a zresztą trzeba było myśleć o własnym ocaleniu (и, впрочем, нужно было подумать о собственном спасении); więc Basia, wypaliwszy na postrach z krócicy, ruszyła w dalszą drogę (поэтому Бася, выпалив для острастки из пистолета, пустилась в дальнейшую дорогу = дальше). Jadąc rozmyślała o tym (едучи, размышляла /она/ о том), co się stało (что случилось), i przez chwilę przemknęło jej przez głowę (и через минуту промелькнуло у нее в голове), że to może nie wilki porwały jej konia (что это, может, не волки разорвали ее коня), skoro owe głosy słychać było spod ziemi (/коль/ скоро оные голоса слыхать было из-под земли). Na tę myśl mrówki poczęły zaraz chodzić jej po krzyżach (при этой мысли мурашки начали тотчас же бегать у нее по спине), lecz zastanowiwszy się lepiej (но подумав получше), przypomniała sobie (напомнила себе), iż we śnie majaczyło się jej (что во сне показалось ей), że zjeżdża z góry (что съезжает вниз), a potem znów wdziera się na górę (а потом снова взбирается наверх).

Jakoż w tej chwili ciszę zmąciły inne złowróżbne głosy, bliskie, a wychodzące niby spod ziemi: były to wycia, charkotania, skomlenia, jęki, wreszcie kwik okropny, krótki, urwany... Było to wszystko tym straszniejsze, że na stepie nic nie było widać. Basię zimny pot oblał od stóp do głowy, a z jej zsiniałych warg wyrwał się okrzyk:

— Co to jest? co się dzieje?

Odgadła wprawdzie od razu, że wilki zarzynają jej konia, lecz nie mogła zrozumieć, dlaczego tego nie widzi, kiedy — sądząc po odgłosach — działo się to nie dalej jak o jakie pięćset kroków od niej.

Nie czas jednak było lecieć na ratunek, bo koń musiał być już rozszarpany, a zresztą trzeba było myśleć o własnym ocaleniu; więc Basia, wypaliwszy na postrach z krócicy, ruszyła w dalszą drogę. Jadąc rozmyślała o tym, co się stało, i przez chwilę przemknęło jej przez głowę, że to może nie wilki porwały jej konia, skoro owe głosy słychać było spod ziemi. Na tę myśl mrówki poczęły zaraz chodzić jej po krzyżach, lecz zastanowiwszy się lepiej, przypomniała sobie, iż we śnie majaczyło się jej, że zjeżdża z góry, a potem znów wdziera się na górę.

“Tak musiało być (так должно /было/ быть) — rzekła sobie (сказала себе) — musiałam śpiąc przejechać jakiś jar mało stromy (должна была спать, переезжая какой-нибудь яр мало = не очень обрывистый), tam został mój dzianet (там остался мой скакун) i tam napadli go wilcy (и там напали на него волки).”

Reszta nocy zeszła bez przygody (остаток ночи прошел без приключений). Bachmat, podjadłszy nieco sianem zeszłego ranka (бахмат, подъев немного сена в прошлое утро), szedł bardzo wytrwale (шел очень резво), tak iż sama Basia podziwiała jego siłę (так что сама Бася дивилась его силе). Był to tatarski koń “wilczar” (был это татарский конь «волчар»), wielkiej urody i wytrwałości prawie bez granic (большой красоты и выносливости почти без границ = безграничной). W czasie krótkich postojów, które czyniła Basia (во время коротких стоянок, которые устраивала Бася), żarł wszystko nie przebierając (жрал все, не перебирая = без разбору): mchy, liście, obgryzał nawet korę drzewną (мхи, листья, обгрызал даже кору деревьев) i szedł a szedł (и шел, и шел). Na polanach puszczała go w skok (на равнинах /она/ пускала его вскачь). Wówczas stękał nieco i oddychał rozgłośnie (тогда он немного покряхтывал и дышал громко); powstrzymywany — sapał (придерживаемый — сопел), trząsł się i spuszczał nisko głowę ze znużenia (трясся и опускал низко голову от усталости), ale nie padał (но не падал).

Dzianet, choćby nie zginął pod wilczymi zębami (дончак, если бы даже не погиб от волчьих зубов), i tak by nie wytrzymał takiej drogi (и так = все равно не выдержал бы такой дороги).

Nazajutrz Basia (на другой день Бася), odmówiwszy ranne pacierze (отчитав утреннюю молитву «Отче наш»), poczęła czynić rachunek czasu (начала делать подсчет времени):

“Azji wyrwałam się w czwartek z południa (от Азьи /я/ вырвалась в четверг в полдень) — mówiła sobie (сказала себе) — i jechałam w skok do nocy (и ехала вскачь до ночи); potem przeszła w drodze jedna noc (потом прошла в дороге одна ночь), potem cały dzień (потом целый день), potem znów cała noc (потом снова целая ночь) i teraz zaczął się trzeci dzień (и сейчас начинается новый день). Chyba pogoń (пожалуй, погоня), choćby i była (хоть бы и была), musiała już wrócić (должна бы уже возвратиться) i Chreptiów powinien być niedaleko (и Хрептёв должен быть недалеко), bo przecie nie żałowałam koni (/я/ ведь не щадила коней).”

“Tak musiało być — rzekła sobie — musiałam śpiąc przejechać jakiś jar mało stromy, tam został mój dzianet i tam napadli go wilcy.”

Reszta nocy zeszła bez przygody. Bachmat, podjadłszy nieco sianem zeszłego ranka, szedł bardzo wytrwale, tak iż sama Basia podziwiała jego siłę. Był to tatarski koń “wilczar”, wielkiej urody i wytrwałości prawie bez granic. W czasie krótkich postojów, które czyniła Basia, żarł wszystko nie przebierając: mchy, liście, obgryzał nawet korę drzewną i szedł a szedł. Na polanach puszczała go w skok. Wówczas stękał nieco i oddychał rozgłośnie; powstrzymywany — sapał, trząsł się i spuszczał nisko głowę ze znużenia, ale nie padał.

Dzianet, choćby nie zginął pod wilczymi zębami, i tak by nie wytrzymał takiej drogi.

Nazajutrz Basia, odmówiwszy ranne pacierze, poczęła czynić rachunek czasu: “Azji wyrwałam się w czwartek z południa — mówiła sobie — i jechałam w skok do nocy; potem przeszła w drodze jedna noc, potem cały dzień, potem znów cała noc i teraz zaczął się trzeci dzień. Chyba pogoń, choćby i była, musiała już wrócić i Chreptiów powinien być niedaleko, bo przecie nie żałowałam koni.”

Po chwili zaś dodała (через минуту же прибавила):

“Oj, czas, czas już (ой, время, время = пора уже)! Boże, zmiłuj się nade mną (Боже, смилуйся надо мной)!”

Chwilami brała ją chęć zbliżyć się ku rzece (минутами брала ее охота приблизиться к реке), bo przy brzegu prędzej by pomiarkowała (поскольку возле берега скорей сообразила бы), gdzie jest (где находится), ale bała się pomnąc (но боялась, помня), że pięćdziesięciu Azjowych Lipków zostało u pana Gorzeńskiego (что пятьдесят Азьевых татар осталось у пана Гоженского) w Mohilowie (в Могилеве). Przychodziło jej na myśl (приходило ей в голову), że kołując tak bardzo (что, колеся так много), mogła jeszcze nie przejechać Mohilowa (могла еще не проехать Могилева). W drodze, o ile sen nie zamykał jej oczu (в дороге, пока сон не смыкал ей глаза), starała się wprawdzie uważać pilnie (старалась действительно внимательно смотреть), czy nie trafi na jar bardzo obszerny (не наткнется ли на овраг очень обширный), podobny do tego (похожий на тот), w którym leżał Mohilów (в котором лежал Могилев), ale nie zauważyła nic takiego (но не заметила ничего такого); jar zresztą mógł się zwężać (впрочем, овраг мог сужаться) i wyglądać zupełnie inaczej przy Mohilowie (и выглядеть совсем иначе возле Могилева) niż w głębi (чем вдали), mógł się i kończyć albo skręcać (мог и закончиться или повернуть) o kilkanaście stajań za miastem (в нескольких верстах от города), słowem, Basia nie miała najmniejszego pojęcia, gdzie się znajduje (словом, Бася не имела ни малейшего понятия, где /она/ находится).

Prosiła tylko nieustannie Boga (просила только неустанно Бога), żeby to było już blisko (чтобы это было уже близко), bo czuła (потому что чувствовала), że niedługo już wytrzyma trudy, zimno, bezsenność i wreszcie głód (что недолго уже выдержит трудности, холод, бессонницу и, наконец, голод); od trzech dni żywiła się tylko siemieniem (три дня подкреплялась только семенами), a chociaż oszczędzała go bardzo (и хотя берегла его очень), jednak ostatnie ziarnko zjadła tego ranka (однако последнее зернышко съела в то утро) i nic nie było już w woreczku (и ничего не было уже в мешочке).

Teraz mogła się tylko żywić i rozgrzewać nadzieją (теперь могла только подкрепляться и согреваться надеждой), że Chreptiów blisko (что Хрептёв близко). Prócz nadziei rozgrzewała ją zapewne i gorączka (кроме надежды, согревала ее, видимо, и лихорадка). Basia czuła doskonale (Бася чувствовала точно), że ją ma (что ее имеет), bo jakkolwiek na świecie było coraz zimniej (поскольку хотя на свете было все холоднее), a nawet po prostu mroźno (и даже попросту морозно), ręce jej i nogi (руки ее и ноги), o ile były na początku podróży skostniałe (насколько были в начале путешествия окоченевшие), o tyle teraz rozpalone (настолько сейчас раскаленные), i pragnienie dokuczało jej wielkie (и жажда мучила ее великая).

Po chwili zaś dodała:

“Oj, czas, czas już! Boże, zmiłuj się nade mną!”

Chwilami brała ją chęć zbliżyć się ku rzece, bo przy brzegu prędzej by pomiarkowała, gdzie jest, ale bała się pomnąc, że pięćdziesięciu Azjowych Lipków zostało u pana Gorzeńskiego w Mohilowie. Przychodziło jej na myśl, że kołując tak bardzo, mogła jeszcze nie przejechać Mohilowa. W drodze, o ile sen nie zamykał jej oczu, starała się wprawdzie uważać pilnie, czy nie trafi na jar bardzo obszerny, podobny do tego, w którym leżał Mohilów, ale nie zauważyła nic takiego; jar zresztą mógł się zwężać i wyglądać zupełnie inaczej przy Mohilowie niż w głębi, mógł się i kończyć albo skręcać o kilkanaście stajań za miastem, słowem, Basia nie miała najmniejszego pojęcia, gdzie się znajduje.

Prosiła tylko nieustannie Boga, żeby to było już blisko, bo czuła, że niedługo już wytrzyma trudy, zimno, bezsenność i wreszcie głód; od trzech dni żywiła się tylko siemieniem, a chociaż oszczędzała go bardzo, jednak ostatnie ziarnko zjadła tego ranka i nic nie było już w woreczku.

Teraz mogła się tylko żywić i rozgrzewać nadzieją, że Chreptiów blisko. Prócz nadziei rozgrzewała ją zapewne i gorączka. Basia czuła doskonale, że ją ma, bo jakkolwiek na świecie było coraz zimniej, a nawet po prostu mroźno, ręce jej i nogi, o ile były na początku podróży skostniałe, o tyle teraz rozpalone, i pragnienie dokuczało jej wielkie.


Понравилась статья? Добавь ее в закладку (CTRL+D) и не забудь поделиться с друзьями:  



double arrow
Сейчас читают про: